
Słońce świeciło jasno nad nadmorską kawiarnią, a lekka bryza niosła zapach kawy i soli. Zeynep siedziała przy stoliku, trzymając w dłoni teczkę z dokumentami. Naprzeciwko niej usiadł Halil, z pozornym spokojem na twarzy. Bez zbędnych wstępów, Zeynep zaproponowała współpracę. „Ja już podpisałam. Teraz twoja kolej” – powiedziała chłodno. Halil ujął pióro, zawahał się, po czym… złamał je na pół. Cisza, która zapadła, była niemal namacalna. Zeynep zamarła, próbując ukryć zaskoczenie. Halil wstał. „Jeśli myślisz, że zbudujesz cokolwiek na zemście i gniewie, mylisz się” – powiedział cicho i odszedł.

Kilka godzin później Halil rozmawiał z Hakanem w swoim biurze. Dowiedział się, że nadchodzi ważny przetarg, a do gry wchodzi Kazim Demirtepe – bezlitosny monopolista, który od lat niszczył lokalnych przedsiębiorców. Halil nie miał złudzeń: jeśli chcą coś zmienić, muszą stanąć do walki. „Nie dla pieniędzy, dla ludzi” – powiedział z determinacją. Hakan zgodził się pomóc, choć wiedział, że to będzie wojna.

W tym samym czasie Tekin, przytłoczony długami, przyniósł Kazimowi pierścień Gülhan, ostatnią rodzinną pamiątkę. Myślał, że to wystarczy, ale Kazim tylko się uśmiechnął: „Masz dwa dni. Albo pieniądze, albo moja wizyta u twojej żony.” Tekin wyszedł, trzęsąc się ze strachu. Został mu tylko wstyd i przerażenie.Wieczorem Zeynep przyszła do Halila do domu. Miała nadzieję przekonać go do współpracy. Tym razem była mniej pewna siebie, bardziej… ludzka. Obiecała, że to czysta współpraca, bez podstępów. Halil spojrzał jej prosto w oczy. „Zgoda – ale pod jednym warunkiem. Zagramy. Jeśli wygrasz, robimy to po twojemu. Jeśli przegrasz – zostawiasz to.”

Na stole pojawiła się plansza do mankali. Zeynep grała z pasją, ale w jej ruchach było zbyt wiele emocji, zbyt mało logiki. Halil był spokojny, przewidywał każdy jej krok. W końcu Zeynep zaczęła przegrywać. Wtedy w jej dłoni znikąd pojawił się jeden z kamyków. Oszukała. Gra się skończyła. Uśmiechnęła się, próbując udawać zwycięstwo.Halil wrócił po chwili. Podszedł do niej i powiedział cicho: „Wygrałaś?” Zeynep skinęła głową. Wtedy on otworzył jej dłoń – i zobaczył tam brakujący kamyk. Nie powiedział nic. Odszedł. Zeynep została sama z wygraną, która w rzeczywistości była największą przegraną.