
Tulay kontra Songul: dramatyczna intryga w cieniu urodzin Zeynep.W odcinku 260 napięcie sięga zenitu, gdy Tulay konfrontuje Songul, oskarżając ją o podstępne kłamstwa wobec Zumrut Jednak sprytna intrygantka odwraca sytuację, inscenizując dramat i stawiając Tulay w roli oprawczyni na oczach Zeynep Między matką a córką rodzi się bolesny konflikt, który grozi całkowitym zerwaniem więzi rodzinnych Tymczasem w ogrodzie, podczas uroczystych urodzin Zeynep, magia chwili i taniec Zeybek z Halilem zdają się otwierać nowy rozdział ich miłości

Ale czy w cieniu kłamstw i manipulacji będzie to możliwe?.„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 260: Streszczenie streszczenie Słowa, które dotarły do Tulay, były jak trucizna sącząca się powoli do krwiobiegu Najpierw niedowierzanie, potem chłód, a na końcu palący ogień, który w jednej chwili rozlał się po całym jej ciele Songul. To imię zabrzmiało w jej głowie niczym syk węża. To ona, z uśmiechem niewinności i jadem ukrytym w spojrzeniu, podsunęła Zumrut tę potworną myśl Dom starców. Dwa słowa, które miały zniszczyć wszystko, co Tulay z takim trudem próbowała odbudować – kruchą, ledwo tlącą się nić zaufania z własną córką Poczuła, jak krew uderza jej do głowy, pulsując w skroniach miarowym, wściekłym rytmem Usta zacisnęły się w cienką, białą linię, a w jej oczach, zwykle pełnych dumy i pewnej wyniosłości, zapłonęła niebezpieczna, zimna iskra czystej nienawiści Wiedziała, że emocje bywają najgorszym doradcą, że rozsądek nakazywałby ochłonąć, zaplanować każdy krok, znaleźć świadków, zebrać dowody

Ale rozsądek był teraz odległym echem w huku jej własnego serca. Tym razem nie zamierzała czekać Cierpliwość, którą zmuszona była w sobie pielęgnować przez ostatnie miesiące, wyczerpała się bezpowrotnie Każda chwila zwłoki była jak przyzwolenie, by kłamstwo Songul zapuściło głębsze korzenie Nie zatrzymując się, by poprawić nienaganny strój, nie myśląc o tym, jak wygląda, ruszyła przez rezydencję z impetem, który zaskoczyłby każdego, kto znał jej opanowaną naturę Jej kroki były szybkie i ciche, jak kroki drapieżnika zbliżającego się do ofiary Korytarze, które jeszcze niedawno przemierzała jako pani tego domu, teraz zdawały się kpić z jej upadku Mijała portrety przodków Halila, których surowe spojrzenia zdawały się śledzić każdy jej ruch Ale nie dbała o to.

W jej myślach była tylko jedna twarz – twarz Songul, z jej fałszywym uśmiechem i oczami, które nigdy się nie śmiały Znalazła ją w kuchni. Serce domu, miejsce, gdzie unosiły się zapachy pieczonego chleba i ziół, teraz stało się areną Songul, oparta nonszalancko o lśniący, marmurowy blat wyspy kuchennej, wyglądała na uosobienie spokoju Przeglądała coś w telefonie, z kącika jej ust unosił się ledwo widoczny, zadowolony uśmieszek Nawet nie podniosła wzroku, gdy Tulay stanęła w wejściu, rzucając na nią długi cień Tulay przez sekundę obserwowała tę scenę. Spokój Songul był jak sól na jej otwartą ranę Każdy jej gest, każda nonszalancka poza, krzyczała o tryumfie.– Muszę z tobą porozmawiać – oznajmiła Tulay Jej głos był chłodny, ostry jak odłamek szkła. Wbiła w Songul wzrok tak intensywny, że tamta w końcu podniosła głowę, a wyraz jej twarzy zmienił się z zadowolenia w udawane zdziwienie Songul powoli zablokowała telefon i odłożyła go na blat. Uniosła jedną, idealnie wyregulowaną brew, przybierając minę osoby, której bezcenną chwilę relaksu właśnie brutalnie przerwano – A to niby dlaczego? – zapytała z przeciągłą, irytującą nutą w głosie. – Jeśli to sprawa dotycząca zarządzania domem, to obawiam się, że nie jesteś już właściwą osobą do takich rozmów Tulay zignorowała jawną prowokację. Podeszła bliżej, stając po drugiej stronie wyspy kuchennej Marmurowy blat, zimny i twardy, dzielił je jak barykada na polu bitwy. – Dlaczego okłamałaś panią Zumrut? – głos Tulay zadrżał od ledwo powstrzymywanych emocji To jedno zdanie zawisło w powietrzu, ciężkie i gęste od oskarżenia. – Dlaczego wmówiłaś tej starszej, schorowanej kobiecie, że chcę ją oddać do domu starców? Że chcę się jej pozbyć jak starego mebla? Songul parsknęła cichym, pogardliwym śmiechem. Jej twarz pozostała gładka, zimna, jak maska z wosku Była mistrzynią w ukrywaniu prawdziwych emocji. – Nic takiego nie powiedziałam – odparła bez mrugnięcia okiem Spojrzała Tulay prosto w oczy, z wyzywającą pewnością siebie. – Skąd w ogóle taki absurdalny pomysł? Ta stara kobieta bredzi, co jej ślina na język przyniesie Jej umysł już od dawna nie funkcjonuje prawidłowo. Raz myśli, że jestem jej córką, innym razem, że pielęgniarką z dawnych lat Dziwię się, że w ogóle bierzesz jej słowa na poważnie. Kłamstwo było tak bezczelne, tak oczywiste, że Tulay poczuła kolejną falę gorąca Zacisnęła dłonie w pięści, jej paznokcie wbiły się w skórę dłoni.– Przestań! – podniosła głos, a jej opanowanie pękło jak cienkie szkło – Przestań grać tę swoją nędzną komedię! Widziałam, jak z nią rozmawiałaś w ogrodzie Widziałam ten twój fałszywy, współczujący uśmieszek, kiedy szeptałaś jej do ucha swoje trucizny Myślisz, że jestem głupia?