
Akacjowa 38, odcinek 696: Mroczna tajemnica Diego i klątwa, która zniszczy Lolitę Po gwałtownej kłótni z bratem, Diego podejmuje dramatyczną decyzję o opuszczeniu domu Czy Blanca zdoła go powstrzymać? Konflikt braci sięga jednak znacznie głębiej, niż mogłoby się wydawać Zmęczony brzemieniem przeszłości Diego wyjawia Simonowi mroczny sekret – to on nieumyślnie zabił swoją matkę Prawda jest jednak bardziej skomplikowana, gdyż Samuel przedstawia Blance zupełnie inną wersję tych tragicznych wydarzeń Komu należy wierzyć?.W tym samym czasie Lolitę dręczy śmiertelny strach. Wyznaje Antoñitowi, że nad jej rodziną od pokoleń ciąży straszliwa klątwa

Czy to ona sprowadzi na nich nieszczęście? Jakby tego było mało, Victor w końcu odnajduje tajemniczy portret Elviry Co tak naprawdę przedstawia obraz i jakie sekrety z przeszłości ostatecznie ujrzą światło dzienne? W salonie rodziny Alday panowała cisza gęsta jak smoła. Była to cisza poprzedzająca burzę, nienaturalna i ciężka, przerywana jedynie tykaniem zegara na kominku, który odmierzał ostatnie chwile braterskiej miłości Diego i Samuel stali naprzeciw siebie, rozdzieleni perskim dywanem, który zdawał się być teraz przepaścią nie do pokonania W ich oczach nie było już śladu dawnej zażyłości, jedynie popioły spalonego zaufania i wzajemnych oskarżeń Kłótnia, która właśnie się zakończyła, była jedną z najgorszych. Nie krzyczeli.Ich słowa były jak sztylety – ostre, precyzyjne i zadawane z zimną krwią Poszło o Blankę, jak zawsze. Ale pod powierzchnią troski o kobietę, którą obaj kochali, kryło się coś znacznie głębszego: całe lata rywalizacji, poczucia krzywdy i walki o cień ojcowskiej aprobaty – Nie rozumiesz, Samuelu – głos Diega był zmęczony, pozbawiony siły do walki. – Każda chwila, którą spędzam pod tym dachem, jest trucizną Dla mnie, dla niej, dla naszego nienarodzonego dziecka. Twoja nieufność, jej knowania – rzucił pogardliwe spojrzenie w stronę drzwi, za którymi z pewnością nasłuchiwała Úrsula – To wszystko nas zabija.Samuel zacisnął pięści. Jego twarz, zwykle opanowana, teraz była maską zranionej dumy i gniewu Uważał się za strażnika rodziny, za tego, który dźwigał ciężar odpowiedzialności, podczas gdy Diego, wolny duch, pojawiał się i znikał, siejąc chaos – Trucizną? – syknął Samuel. – To ty jesteś trucizną, Diego! Wpadasz tu jak huragan, niszczysz wszystko, co z trudem zbudowałem, i mienisz się obrońcą! Gdzie byłeś, kiedy ojciec chorował? Gdzie byłeś, kiedy trzeba było ratować rodzinny interes? Ja tu byłem! Ja trzymałem to wszystko w garściA ty przychodzisz i chcesz mi odebrać jedyną rzecz, która nadaje mojemu życiu sens Chcesz mi odebrać Blankę.– Nigdy nie była twoja – odparł cicho Diego, a te trzy słowa uderzyły Samuela mocniej niż policzek – Była twoją obsesją. Zawarłeś pakt z diabłem, by ją przy sobie zatrzymać, a teraz dziwisz się, że w tym domu pachnie siarką? To było ostateczne pchnięcie. Samuel drgnął, jakby został fizycznie zraniony. W jego oczach na moment pojawił się ból, ale szybko zastąpiła go lodowata furia – Wynoś się – powiedział głucho. – Jeśli ten dom jest dla ciebie piekłem, to wynoś się z niego Nikt cię tu nie trzyma.Diego patrzył na brata przez długą chwilę. Szukał w jego twarzy choćby cienia dawnego chłopca, z którym bawił się w ogrodzie, z którym dzielił sekrety Ale nie znalazł nic. Zobaczył tylko odbicie Úrsuli, jej chłód i jej bezwzględność Zrozumiał, że Samuel został stracony. Z bólem, który rozrywał mu serce, podjął decyzję – Masz rację – rzekł powoli, a każde słowo było jak kamień rzucony w głęboką studnię – Nie mogę tu dłużej zostać. Nie mogę patrzeć, jak niszczysz siebie i wszystko wokół Wyjeżdżam.Odwrócił się i ruszył w stronę swojego pokoju, nie oglądając się za siebie Nie widział, jak z twarzy Samuela odpływa krew, a w jego oczach triumf miesza się z przerażeniem Wygrał. Został sam na polu bitwy. Ale czy to zwycięstwo miało jakikolwiek smak? Tykanie zegara stało się nagle nieznośnie głośne, jakby odliczało czas do ostatecznej katastrofy Diego wszedł do swojego pokoju i z trzaskiem zamknął za sobą drzwi. Oparł się o nie plecami, zamykając oczy Powietrze uciekło z jego płuc w długim, drżącym westchnieniu. Wyjeżdżam. Słowa padły Teraz nie było już odwrotu. Otworzył szafę i z furią zaczął wyrzucać z niej ubrania na łóżko Każdy ruch był próbą zagłuszenia bólu, który czuł. To nie była ucieczka. To była strategiczna ewakuacja z pola, na którym nie dało się już wygrać, a jedyną stawką było życie i zdrowie psychiczne Blanki i ich dziecka Musiał ją chronić, nawet jeśli oznaczało to opuszczenie jej w samym sercu wrogiego terytorium Nagle drzwi otworzyły się cicho. W progu stała Blanca. Jej oczy były szeroko otwarte z niedowierzaniem i strachem, a dłoń spoczywała opiekuńczo na zaokrąglonym brzuchu – Diego, co ty robisz? Słyszałam. Słyszałam waszą kłótnię. Podszedł do niej, ujmując jej dłonie w swoje Były zimne jak lód.– Robię to, co muszę, Blanci – powiedział cicho, patrząc jej głęboko w oczy – Nie mogę tu dłużej być. Ta atmosfera nas zatru