
“Akacjowa 38” – odcinek 698: Jaime walczy o życie po ataku Ursuli! Szokujący dowód na to, że Elvira żyje Dramatyczne chwile w “Akacjowej 38”! Gdy Jaime Alday odzyskuje mowę i prosi o rozmowę z synami, by wyjawić im prawdę, Úrsula nie cofnie się przed niczym, by go uciszyć Opłacona przez nią pielęgniarka próbuje udusić go poduszką, a ciężko ranny Jaime desperacko walczy o życie na stole operacyjnym Czy lekarzom uda się go uratować?.Tymczasem Simón otrzymuje dowód, na który czekał całe życie – portret Elviry, który potwierdza, że jego ukochana żyje! Zszokowany i gotowy na wszystko, by ją odnaleźć, zostaje powstrzymany przez Maríę Luisę i Victora

Dlaczego muszą działać w tajemnicy? Komu zagraża prawda o Elvirze?.W tle tych wydarzeń Antoñito próbuje pomóc Lolicie, a Úrsula szuka winnych znieważenia Paulinów Czy mroczne sekrety wreszcie wyjdą na jaw, zanim będzie za późno?. Cisza w pracowni krawieckiej Susany była niczym gęsta, aksamitna kotara, oddzielająca wnętrze od zgiełku ulicy Akacjowej Kurz tańczył leniwie w smugach popołudniowego słońca, które wpadały przez wysokie okno, oświetlając bele materiału, niedokończone suknie na manekinach i troje ludzi, których serca biły w rytm rosnącego napięcia María Luisa zacisnęła dłonie na poręczy krzesła, jej spojrzenie przeskakiwało nerwowo z twarzy męża, Víctora, na oblicze Simóna Gayarre Lokaj stał pośrodku pokoju, nieruchomy jak posąg, z ramionami opuszczonymi wzdłuż ciała, jakby cała siła witalna z niego uszła Víctor trzymał w dłoniach przedmiot owinięty w płótno. Był to pakunek odebrany od handlarza sztuki, tajemniczy, obiecujący, a jednocześnie niosący ze sobą groźbę

Powietrze zgęstniało od niewypowiedzianych słów, od nadziei tak kruchej, że lada chwila mogła rozsypać się w pył – Jesteś gotów, Simón? – głos Víctora był cichy, ale dobitny. Starał się zachować spokój, być opoką dla przyjaciela, który od miesięcy dryfował po oceanie żałoby Simón skinął głową, niezdolny wydobyć z siebie słowa. Jego gardło było ściśnięte, a w piersi czuł tępy, znajomy ból – ból straty, który stał się jego nieodłącznym towarzyszem Patrzył, jak Víctor ostrożnie, z pietyzmem niemal, odwija płócienną osłonę. Spod materiału wyłoniła się najpierw złocona, misternie rzeźbiona rama, a potem potem ukazała się twarz.Dla Maríi Luisy i Víctora był to portret pięknej, nieznajomej kobiety Dla Simóna był to cud. Zmartwychwstanie.

Cios prosto w serce, który jednocześnie je rozrywał i składał na nowo Elvira.Jej oczy, te same, w których tonął każdego dnia i każdej nocy przez ostatnie lata, patrzyły na niego z płótna z łagodną melancholią Artysta uchwycił ten charakterystyczny błysk inteligencji i przekory, który tak w niej kochał Delikatny uśmiech błąkający się na ustach, jakby za chwilę miała coś powiedzieć, coś dowcipnego, może nieco złośliwego, w swoim niepowtarzalnym stylu Włosy, ciemne i lśniące, upięte misternie, z kilkoma niesfornymi kosmykami opadającymi na alabastrową szyję Miała na sobie suknię w kolorze głębokiego błękitu, tego samego, który nosiła podczas ich ostatniego spotkania na plaży, tuż przed katastrofą statku Oddech uwiązł mu w gardle. Świat zawirował, a jedynym stałym punktem w chaosie zmysłów stały się te namalowane oczy Sięgnął drżącą dłonią w stronę portretu, jakby chciał dotknąć jej policzka, poczuć ciepło jej skóry, ale jego palce napotkały jedynie chłodną, szorstką powierzchnię płótna – To niemożliwe. – wyszeptał, a jego głos był obcy, zdławiony. – To. to sen. – To nie sen, Simón – odparła cicho María Luisa, podchodząc bliżej Jej oczy lśniły od współczucia. – To ona. Handlarz potwierdził, że portret powstał niedawno Zaledwie kilka miesięcy temu, we Włoszech.Włochy. A więc tam była. Żywa. Gdzieś pod włoskim niebem oddychała tym samym powietrzem co on Śmiała się, może płakała. Myślała. Może nawet o nim. Fala emocji, tak potężna, że niemal zwaliła go z nóg, przetoczyła się przez jego ciało Najpierw niedowierzanie, potem oszałamiająca, czysta radość, która wypełniła każdą komórkę jego istoty, a tuż za nią, niczym cień, nadeszła furia Ciemna, gorąca, skierowana prosto na jednego człowieka.Pułkownik Arturo Valverde Jej ojciec. Człowiek, który skazał go na piekło żałoby. Człowiek, który patrzył mu w oczy i kłamał Kłamał, że jego córka nie żyje, pozwolił mu cierpieć, rozpaczać, umierać po kawałku każdego dnia – On wiedział – warknął Simón, a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk. Spokojny, opanowany lokaj zniknął, a na jego miejscu pojawił się mężczyzna gotów zabić – Przez cały ten czas. On wiedział! Muszę z nim porozmawiać. Muszę.– Simón, nie! – Víctor złapał go za ramię, gdy ten już rzucał się w stronę drzwi – Nie możesz. Pomyśl przez chwilę. Jeśli teraz do niego pójdziesz, jeśli pokażesz mu, że wiesz, on się przygotuje Zniszczy dowody, ukryje ją jeszcze lepiej. Stracimy ją na zawsze.– Víctor ma rację – dodała błagalnie María Luisa – Simón, proszę, posłuchaj nas. Wiem, że to niewyobrażalnie trudne, ale musimy być sprytni Nie możemy dać pułkownikowi znać, że cokolwiek odkryl