
“Akacjowa 38” – odcinek 699: Samuel oświadcza się Blance, nieświadomy bolesnej tajemnicy Diega Wielkie emocje na Akacjowej! Samuel, pragnąc stabilizacji w obliczu choroby ojca, prosi Blancę o rękę Czy dziewczyna przyjmie oświadczyny, nie wiedząc, że brat Samuela, Diego, również darzy ją głębokim uczuciem i cierpi w milczeniu? Tymczasem mroczne sekrety rodziny Alday mogą wkrótce ujrzeć światło dzienne Úrsula depcze po piętach Jaime’emu, próbując zdobyć jego tajemniczy notatnik z projektami Jednocześnie Simón staje przed duchem przeszłości – odnaleziony portret Elviry budzi nadzieję, że jego ukochana żyje

Jak w tej sytuacji zachowa się jego narzeczona, Adela? Czy jej wsparcie jest szczere? Emocje sięgają zenitu, a nad głową Antoñita zbierają się czarne chmury, gdy właśnie ma wyznać Lolicie miłość W mieszkaniu państwa Gayarre panowała cisza, która była cięższa niż najgłośniejszy krzyk Simón, mężczyzna o oczach, w których wciąż tliły się wspomnienia dawnych burz, stał pośrodku pokoju, trzymając w ręku klucz do przeszłości Był to klucz nie z metalu, a z płótna i farby – odnaleziony na zakurzonym strychu portret Elviry, kobiety, która była kiedyś całym jego światem

Adela, jego narzeczona, jego spokojna przystań, siedziała na sofie, a jej dłonie, zwykle tak pewnie spoczywające na robótce, teraz leżały bezwładnie na kolanach – Adelo… – zaczął Simón, a jego głos był dziwnie ochrypły, jakby od dawna nieużywany – Muszę ci coś powiedzieć. Coś ważnego.Adela uniosła na niego wzrok. W jej spojrzeniu malowała się troska i miłość, ale pod tą powierzchnią czaił się lęk, ten cichy, podskórny strach, który towarzyszy każdemu, kto boi się stracić swoje szczęście – Mów, Simón. Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko. Jesteśmy razem, na dobre i na złe Przełknął ślinę, starając się zebrać myśli. To nie było łatwe. Obraz Elviry, jej harde spojrzenie, uśmiech, który obiecywał tyle samo szczęścia, co kłopotów, wszystko to ożyło w jego pamięci z siłą huraganu – Znalazłem… Znalazłem jej portret. Portret Elviry. Był schowany, zapomniany.

Ale jest I jest tak… żywy. Jakby patrzyła na mnie zza grobu.Adela wciągnęła powietrze. Czuła, jak zimna dłoń zaciska się na jej sercu Elvira. Imię-widmo. Duch, który krążył nad ich związkiem od samego początku. Kobieta, którą Simón kochał pierwszą, tragiczną miłością – Portret… – powtórzyła szeptem, zmuszając się do uśmiechu. Musiała być silna. Musiała być dla niego opoką To była jej rola, jej przywilej. – To… to cudownie, Simón. To znak.– Jaki znak? – spytał, wpatrzony w jakiś niewidzialny punkt za jej plecami – Znak, że ona… że może jednak żyje. Że być może cała ta tragedia była jednym wielkim nieporozumieniem Pamiętasz, co mówił pułkownik? Zawsze istniała ta iskierka nadziei. Wstała, podeszła do niego i ujęła jego drżące dłonie w swoje Były zimne jak lód.– Simón, spójrz na mnie. – Czekała, aż jego wzrok spotka się z jej – Cieszę się. Naprawdę się cieszę. Jeśli istnieje choćby najmniejsza szansa, że ona żyje, musisz to sprawdzić Jesteś jej to winien. I sobie. Mówiła to, a każde słowo było jak mały kamyk rzucony w spokojną taflę jej duszy, tworząc coraz szersze kręgi niepokoju Cieszyła się? To było kłamstwo. Piękne, szlachetne kłamstwo zrodzone z miłości. W rzeczywistości czuła przerażenie Czuła, jak grunt usuwa jej się spod nóg. Widmo Elviry stawało się coraz bardziej realne, nabierało kształtów, kolorów i groziło, że odbierze jej wszystko, co kochała Ale nie mogła mu tego pokazać. Nie teraz. Musiała być jego aniołem stróżem, nawet jeśli oznaczało to wypchnięcie go w ramiona innej W tym samym czasie, w sterylnym, pachnącym lizolem pokoju szpitalnym, toczyła się inna, znacznie bardziej złowroga gra Úrsula Dicenta, kobieta wykuta z lodu i ambicji, siedziała przy łóżku Jaimego Aldaya Jej postać, odziana w nienaganną czerń, była jak plama atramentu na białym prześcieradle Jaime leżał nieruchomo, jego oczy, niegdyś pełne życia i inteligencji, teraz były tylko pustymi oknami, w których odbijał się szpitalny sufit Atak duszności, nagły i brutalny, odebrał mu głos, być może na zawsze. Był więźniem we własnym ciele Pielęgniarka, pulchna kobieta o zmęczonych oczach, krzątała się po pokoju, poprawiając pościel Úrsula obserwowała ją z uwagą хищника. Wiedziała, że pielęgniarki są jak konfesjonały – słyszą wszystko – Biedny Jaime – westchnęła Úrsula, a w jej głosie brzmiała fałszywa nuta współczucia, tak doskonale odegrana, że mogłaby zwieść samego diabła – Patrzeć na niego w takim stanie… to łamie serce. Czy… czy on w ogóle coś mówi? Cokolwiek? Jakiś szept, pomruk? Pielęgniarka zatrzymała się na chwilę. – Niestety, proszę pani. Doktorzy mówią, że struny głosowe są uszkodzone To cud, że w ogóle oddycha. Ale tuż przed atakiem… był bardzo pobudzony.Úrsula pochyliła się, a jej oczy zalśniły – Pobudzony? Co ma pani na myśli?.– Mówił coś do siebie. Ciągle powtarzał. Chciał coś pokazać swoim synom Jakiś zeszyt… tak, zeszyt. Mówił, że tam jest wszystko. Że muszą zobaczyć. A potem… potem zaczął się dusić Straszny widok.Zes