
Katarzyna Zillmann była jedną z najbardziej komentowanych uczestniczek ostatniej edycji „Tańca z gwiazdami”. W duecie z Janją Lesar stworzyła pierwszy w historii programu kobiecy duet, który od początku budził zainteresowanie widzów. Ich emocjonalne, dopracowane choreografie podbijały serca jurorów, a olimpijka regularnie zbierała wysokie noty. Mimo znakomitych ocen nie udało jej się jednak dojść do finału.
W miarę jak program zbliżał się do końca, media coraz mocniej interesowały się życiem prywatnym zawodniczki. Na początku nagrania wspierała ją partnerka Julia Walczak, która pojawiała się zarówno na widowni, jak i na próbach. Z czasem jednak zniknęła z programu, co w naturalny sposób uruchomiło falę spekulacji. Choć Zillmann zapewniała, że między nimi jest wszystko w porządku, rzeczywistość okazała się inna.
Kilka dni temu Walczak wróciła do jednego ze starych nagrań, w którym żartobliwie komentowała ich związek, i dodała pod nim krótki, ale jednoznaczny dopisek: „Nieaktualne jak coś”. W sieci natychmiast uznano to za potwierdzenie ich rozstania.
Do tej pory Zillmann milczała, jednak podczas poniedziałkowego live’a na TikToku w końcu zabrała głos. Podkreśliła, że sprawa jest o wiele bardziej złożona, niż może się wydawać, i nie zamierza publicznie obarczać winą byłej partnerki.
„To nie jest czarno-białe. Nigdy nie powiem nic złego o Julii. Noszę swoje winy i muszę to teraz przepracować” — powiedziała szczerze.
W trakcie transmisji odniosła się także do zdjęć z afterparty „TzG”, na których widać, jak przytula i całuje Janję Lesar. Jak zdradziła, żałuje, że nie była bardziej ostrożna, bo sytuacja została szybko podkręcona przez internautów i media.
„Zdjęcie zrobiono zza szyby. W środku trwała impreza, wszyscy się ściskali. To był mój błąd. Rozumiem, że ludzi to nakręca, więc media też to podkręcą” — wyjaśniła.
Olimpijka mocno zaznaczyła, że nie chce tworzyć sensacji ani nakręcać negatywnych emocji. Przede wszystkim zależy jej teraz na spokoju i poukładaniu własnych spraw.