
Halina Kunicka należy do grona najbardziej rozpoznawalnych polskich artystek estradowych, a jej największa sława przypadała na lata 60. i 70. W trakcie swojej długiej kariery nagrała dwanaście albumów i wciąż cieszy się dużą sympatią publiczności.
87-letnia legenda sceny niedawno udzieliła rozmowy Dorocie Wellman dla „Dzień dobry TVN”, w której podzieliła się wyjątkowo poruszającym wyznaniem. Artystka otwarcie przyznała, że coraz mocniej doskwiera jej samotność i bywają dni, kiedy brakuje jej sił, by zaczynać kolejne poranki.
„Są takie chwile, że budzę się i zastanawiam, po co znowu otworzyłam oczy. Nie zawsze mam ochotę witać nowy dzień. To kwestia wieku, ale przede wszystkim samotności. Choć mam wspaniałych wnuków i kilka bliskich przyjaciółek, których niestety ubywa, uczucie pustki czasem mnie paraliżuje i odbiera radość życia” – mówiła artystka.
Kunicka była żoną znanego konferansjera Lucjana Kydryńskiego. Wspólnie wychowali syna, Marcina Kydryńskiego – dziś cenionego dziennikarza, podróżnika i byłego partnera Anny Marii Jopek. Jak podkreśliła w rozmowie, widują się rzadko z powodu jego nieustannych wypraw.
„Jego wciąż nie ma. Cały czas goni za światem, pochłania go bez reszty. Z Lucjanem martwiliśmy się o te ciągłe podróże… Czasem zastanawiam się, skąd w nim ta potrzeba, której ja nigdy nie doświadczyłam. Ja nie miałam w sobie takiego pragnienia odkrywania świata.”
Piosenkarka przyznała także, że rozmowy z synem nie zawsze przebiegają tak, jakby tego chciała.
„Gdy tylko jest w Polsce, odwiedza mnie. Jednak nasze rozmowy… nie układają się łatwo. Myślę sobie czasem: jak to możliwe, że to mój syn, najbliższa mi osoba, bo teraz nie mam już nikogo bliższego” – zwierzyła się szczerze.
O wnukach mówi z czułością, choć zauważa, że nie ma z nimi tak bliskiego kontaktu, jak by pragnęła.
„To cudowni chłopcy, ale nie przychodzą do mnie tak często. I to głównie moja wina. W głębi serca jestem osobą bardzo zamkniętą i trudno mi nawiązywać relacje.”