Zeynep spojrzała na Halila z mieszaniną bólu, odwagi i rezygnacji. Wiedziała, że to, co za chwilę powie, zburzy ostatnie resztki zaufania między nimi – ale milczenie byłoby jeszcze gorsze. Zrobiła krok w jego stronę, jej głos był ledwie słyszalny, ale każde słowo cięło jak brzytwa.— To ja… — wyszeptała. — To ja poprosiłam Hakana, żeby pomógł mi w sprawie Tekina. Nie on cię zdradził. Ja.

Halil cofnął się, jakby dostał cios prosto w serce. Na jego twarzy w jednej chwili odmalowały się szok, gniew, niedowierzanie i coś jeszcze — bezradność. — Co ty mówisz, Zeynep? — spytał drżącym głosem. — To ty… chciałaś, żeby Hakan go porwał? Żeby go ukrył? Dlaczego?!Łzy spływały po jej policzkach, ale nie odwróciła wzroku. — Bo nie mogłam znieść, że znowu nas skrzywdzi. Że wróci i zabierze ci spokój, nasz dom, naszą rodzinę. Tekin nie przestał nam grozić, Halil. Bałam się. Zrobiłam to, żeby nas ochronić. Nie chciałam nikomu powiedzieć. Wierzyłam, że Hakan sobie poradzi, że nikt się nie dowie…Halil oparł się o maskę samochodu, jakby nogi odmówiły mu posłuszeństwa. — Boże… — wyszeptał. — Więc wszystko, cała ta nienawiść, te miesiące walki… to wszystko było zbudowane na kłamstwie.W jego oczach błysnęła dzika rozpacz. — Zeynep, czy ty rozumiesz, co zrobiłaś? Zabiłaś we mnie wszystko, co we mnie było dobre. Wszystko, co trzymało mnie przy życiu. — Jego głos pękł. — Ufałem ci bardziej niż sobie samemu.

Zeynep chwyciła go za rękę, ale on cofnął się gwałtownie, jakby jej dotyk parzył. — Nie mów tak — błagała. — Nie robiłam tego z nienawiści. Zrobiłam to z miłości.— Z miłości?! — krzyknął Halil, a jego głos odbił się echem od murów rezydencji. — Miłość nie kłamie! Nie więzi ludzi! Nie niszczy wszystkiego, co napotka!Cisza, która zapadła potem, była dusząca. Hakan, stojący z boku, spuścił głowę, czując, że jego obecność tylko pogarsza sytuację. Tulay otuliła zapłakaną Gulhan ramieniem, a Songul patrzyła na scenę z mieszaniną fascynacji i satysfakcji — oto idealny dom Halila i Zeynep właśnie runął w proch.Wreszcie Halil uniósł głowę. Jego spojrzenie było puste, lodowate, jakby patrzył przez nią, nie na nią. — Nie wiem, kim jesteś, Zeynep. Ale kobieta, którą kochałem, zniknęła dawno temu. — Odwrócił się i powoli ruszył w stronę bramy, mijając nieruchome postacie domowników.

Zeynep upadła na kolana, a z jej ust wyrwał się zduszony szloch. Wiedziała, że straciła wszystko — nie przez wrogów, ale przez własne decyzje.W oddali rozbrzmiał dźwięk zamykających się drzwi radiowozu. Policja właśnie zabierała ciało do identyfikacji. A nad Wichrowym Wzgórzem unosił się ciężki, nieruchomy mrok — jakby cały świat wstrzymał oddech przed tym, co dopiero miało nadejść.